ShopDreamUp AI ArtDreamUp
Deviation Actions
Literature Text
Bajka o Księciu i Smoku part I
Dawno, dawno temu w pewnym królestwie żyła zła królowa. Miała dwóch swych synów i jednego pasierba. Macocha bardzo kochała swoich dwóch starszych synów i lubiła się nimi chwalić, ponieważ obaj byli przystojni. Swojego pasierba traktowała zaś bardzo źle, niczym wyrzutka, bojąc się, że może w przyszłości odebrać jej wielki majątek, który zostawił mu zmarły ojciec, a jej drugi mąż. Tak wiec ów chłopiec był zwykle traktowany jak popychadło. Nie oponował jednak, gdyż przywykł do takiego życia.
Patrząc na najmłodszego z chłopców, widać było, że ma zupełnie innych rodziców, niż jego bracia. Jego krótkie, rozczochrane włosy, o czarnym kolorze upodabniały go do matki, po której takowy odziedziczył. Duże, ciemne, brązowe oczy były identyczne do jego świętej pamięci ojca. Delikatne rysy twarzy, nieco ciemniejsza karnacja, przywodząca raczej na myśl osoby z zachodnich krain, z których to wywodziła się jego zmarła matka.
Był zupełnym przeciwieństwem obydwu synów macochy, których włosy lśniły brązem, tęczówki były oliwkowo zielone, twarze mieli mocno zarysowane, a wzrostem przewyższali młodszego chłopaka o głowę. Czymż wszakże było te marne 165 centymetrów jego wzrostu?
Książę jednak nie zrażając się tymi różnicami, wiódł spokojne życie, w zamku swych dawnych rodziców, a macocha wykorzystywała go do wszelkich prac domowych. Oprócz tego musiał także wykonywać wszystkie zachcianki jej synów.
Pewnego dnia, kiedy był na targu, zobaczył wiszące ogłoszenie. Po odczytaniu owego pisma zamarł. Ogłoszenie mówiło, iż w sąsiednim królestwie zadomowił się smok. Ten, kto zgładzi bestię, miał otrzymać pół królestwa i księżniczkę za żonę.
Chłopiec ucieszył się, gdyż była to dla niego doskonała szansa na uwolnienie się od rodziny i wszelkich obowiązków. Czym prędzej pognał do swego domu, by oznajmić macosze swe plany względem ubicia smoka. Miał niejako nadzieję, iż odmieni to jego dotychczasowy żywot.
Macocha z początku wyśmiała go i nie chciała się zgodzić, bo chłopak był dobrą - bo darmową - służbą. Po chwili jednak do głowy wpadł jej szatański plan: przecież to doskonała okazja, żeby pozbyć się go raz na zawsze!
Wyruszył tedy na swa pierwszą w życiu niebezpieczną przygodę. Na drogę dostał trochę zapasów oraz pieniędzy - królowa musiała chociaż udawać, iż się nim interesuje. Otrzymał także hubkę i krzesiwo oraz zwijane posłanie i ciepły koc, które miały mu służyć za łóżko.
Interesującym przeto był fakt, iż królowa nad wyraz rzewnie pożegnała swego pasierba. Nie dopatrywał się on jednak w jej zachowaniu żadnych podstępów. Szedł wiec traktem prowadzącym przez las, nucąc sobie starą zasłyszaną gdzieś melodię.
Kobieta z kolei, odczekawszy kilka godzin, aż pasierb zdąży się oddalić i wysłała za nim swojego starszego syna, aby go zabił, kiedy będzie przechodził przez ciemny las. Najstarszy syn uzbroił się i wyruszył w ślad za nim.
Tymczasem chłopcu bardzo spieszyło się do tego królestwa i królewny, więc nie zważając na zmęczenie i głód szedł i szedł przed siebie bez odpoczynku, aż dotarł na miejsce. Wszedłszy za mury, skierował się wprost do króla, mając nadzieję na informacje, gdzie może odnaleźć bestię. Zdziwił się wielce, widząc długą kolejkę do zamku. Widocznie nie tylko on postanowił się połasić na rękę królewny.
W między czasie jego starszy brat obserwował go z ukrycia, czekając na najlepszą okazję na zabicie małego braciszka.
Młody książę, o włosach czarnym niczym pióra kruka, czekał i czekał w długiej kolejce, aż w końcu mu się znudziło i postanowił na własną rękę odnaleźć smoka. Przechodnie wskazali mu dobrze znaną im wszystkim drogę, po której co tydzień odprowadzano jedną dziewicę potworowi na pożarcie. Po krótkiej wędrówce stanął przed ogromną jamą. Nie musiał długo czekać, aż bestia wychynie ze swej pieczary.
- Czego tu szukasz, nędzny śmiertelniku? – Ryknął smok, kiedy tylko go ujrzał.
Ten tylko rozszerzył oczy w zdumieniu. Bał się odpowiadać. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, z jaką poczwarą próbuje się mierzyć. Przełknął ze strachu ślinę, obserwując złote oczy z pionowymi źrenicami, lustrujące go centymetr po centymetrze.
- Zazwyczaj od razu zjadam ludzi, którzy przychodzą pod mą jaskinię - rzekł smok przyjrzawszy mu się dokładnie. - Ale ty mi się, chłopczyku podobasz. – Uśmiechnął się, obnażając długie, ostre kły. - Więc Ciebie najpierw ZGWAŁCĘ!
Młodzieniec cofnął się kilka kroków z przerażeniem. Nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Toż to kpina! Ta poczwara sobie z niego jawnie drwi! Jak śmie?! Nie pozwoli na to!
- Nie obawiam się ciebie - rzekł nieco drżącym głosem, a jego wątłe ciałko zadrżało nieco. - Stań do walki, bestio!
- Już my sobie zaraz powalczymy! - Zaśmiał się smok i zanim chłopak się obejrzał, już tkwił w wielkiej łapie potwora.
Nie zważając na jego protesty, złotooka bestia zabrała go do swojej pieczary. Szli i szli, bo jaskinia była bardzo głęboka, a wszechobecna ciemność tylko zwiększała jego strach. W końcu jednak smok zatrzymał się, a wnętrze samoistnie rozświetlone zostało blaskiem pochodni. Przyjrzał się chłopcu, by w chwilę później postawić go na ziemi.
- Jeśli będziesz grzeczny, to nie przykuję cię do ściany. - To rzekłszy, wskazał potężnym pazurem na kajdany przymocowane do skały za plecami księcia.
Tamten skinął głową, a ledwo smok go puścił, zaczął cofać się krok za krokiem. Co teraz ma się z nim stać? Po co w ogóle ruszał na tę wyprawę? Mógł teraz z uśmiechem zamiatać kuchnie, a tu proszę - wpadł jak z deszczu pod rynnę.
Coraz większa nadzieja rodziła się w jego sercu, ponieważ smok zdawał się nie dostrzegać jego powolnej ucieczki. Kiedy zrobił jednak jeszcze kilka kroków w tył, bestia odwróciła się.
- A dokąd ty się wybierasz, chłopaczku? - Zapytał zastępując mu drogę. - Chyba jednak będę musiał przykuć Cię do tej ściany - zaśmiał się, po czym jak powiedział, tak zrobił.
Chłopak patrzył z przerażeniem jak ostry pazur bez jakiegokolwiek problemu rozcina jego skórzaną kapotę i koszulę.
- Nie! Nie rób tego! - Zawołał resztką sił, czując, że jest na skraju omdlenia.
Smok roześmiał się tylko. Przybliżył głowę na długiej, wężowej szyi do twarzy swojej ofiary, na co chłopak z przerażeniem zamknął oczy, jednak ostrych jak brzytwy zębów, poczuł na swoich ustach delikatny pocałunek.
Otworzył momentalnie oczy i zobaczył wyraziste rysy twarzy przystojnego mężczyzny. Jego długie, białe włosy, opadające do pasa, lśniły w blasku pochodni. Zimne, złote oczy, wpatrywały się z ciekawością w młodego bruneta. Mężczyzna, zdecydowanie wyższy i lepiej zbudowany od młodego księcia, mógł być od niego straszy najwyżej o pięć lat. Chłopak nie rozumiał tego. Skąd wziął się tutaj ten człowiek?
- K - kim…? - Próbował wykrztusić z siebie słowa, ale drugi osobnik mu w tym przeszkodził.
- Czyżbyś zmienił o mnie zdanie, kiedy przybrałem ludzką postać? - Książę od razu rozpoznał kpiący głos smoka, lecz i tak nie mógł się nadziwić temu, jak przystojny był ów mężczyzna. Szok sprawił, że nawet przestał się szamotać z łańcuchami.
Dawno, dawno temu w pewnym królestwie żyła zła królowa. Miała dwóch swych synów i jednego pasierba. Macocha bardzo kochała swoich dwóch starszych synów i lubiła się nimi chwalić, ponieważ obaj byli przystojni. Swojego pasierba traktowała zaś bardzo źle, niczym wyrzutka, bojąc się, że może w przyszłości odebrać jej wielki majątek, który zostawił mu zmarły ojciec, a jej drugi mąż. Tak wiec ów chłopiec był zwykle traktowany jak popychadło. Nie oponował jednak, gdyż przywykł do takiego życia.
Patrząc na najmłodszego z chłopców, widać było, że ma zupełnie innych rodziców, niż jego bracia. Jego krótkie, rozczochrane włosy, o czarnym kolorze upodabniały go do matki, po której takowy odziedziczył. Duże, ciemne, brązowe oczy były identyczne do jego świętej pamięci ojca. Delikatne rysy twarzy, nieco ciemniejsza karnacja, przywodząca raczej na myśl osoby z zachodnich krain, z których to wywodziła się jego zmarła matka.
Był zupełnym przeciwieństwem obydwu synów macochy, których włosy lśniły brązem, tęczówki były oliwkowo zielone, twarze mieli mocno zarysowane, a wzrostem przewyższali młodszego chłopaka o głowę. Czymż wszakże było te marne 165 centymetrów jego wzrostu?
Książę jednak nie zrażając się tymi różnicami, wiódł spokojne życie, w zamku swych dawnych rodziców, a macocha wykorzystywała go do wszelkich prac domowych. Oprócz tego musiał także wykonywać wszystkie zachcianki jej synów.
Pewnego dnia, kiedy był na targu, zobaczył wiszące ogłoszenie. Po odczytaniu owego pisma zamarł. Ogłoszenie mówiło, iż w sąsiednim królestwie zadomowił się smok. Ten, kto zgładzi bestię, miał otrzymać pół królestwa i księżniczkę za żonę.
Chłopiec ucieszył się, gdyż była to dla niego doskonała szansa na uwolnienie się od rodziny i wszelkich obowiązków. Czym prędzej pognał do swego domu, by oznajmić macosze swe plany względem ubicia smoka. Miał niejako nadzieję, iż odmieni to jego dotychczasowy żywot.
Macocha z początku wyśmiała go i nie chciała się zgodzić, bo chłopak był dobrą - bo darmową - służbą. Po chwili jednak do głowy wpadł jej szatański plan: przecież to doskonała okazja, żeby pozbyć się go raz na zawsze!
Wyruszył tedy na swa pierwszą w życiu niebezpieczną przygodę. Na drogę dostał trochę zapasów oraz pieniędzy - królowa musiała chociaż udawać, iż się nim interesuje. Otrzymał także hubkę i krzesiwo oraz zwijane posłanie i ciepły koc, które miały mu służyć za łóżko.
Interesującym przeto był fakt, iż królowa nad wyraz rzewnie pożegnała swego pasierba. Nie dopatrywał się on jednak w jej zachowaniu żadnych podstępów. Szedł wiec traktem prowadzącym przez las, nucąc sobie starą zasłyszaną gdzieś melodię.
Kobieta z kolei, odczekawszy kilka godzin, aż pasierb zdąży się oddalić i wysłała za nim swojego starszego syna, aby go zabił, kiedy będzie przechodził przez ciemny las. Najstarszy syn uzbroił się i wyruszył w ślad za nim.
Tymczasem chłopcu bardzo spieszyło się do tego królestwa i królewny, więc nie zważając na zmęczenie i głód szedł i szedł przed siebie bez odpoczynku, aż dotarł na miejsce. Wszedłszy za mury, skierował się wprost do króla, mając nadzieję na informacje, gdzie może odnaleźć bestię. Zdziwił się wielce, widząc długą kolejkę do zamku. Widocznie nie tylko on postanowił się połasić na rękę królewny.
W między czasie jego starszy brat obserwował go z ukrycia, czekając na najlepszą okazję na zabicie małego braciszka.
Młody książę, o włosach czarnym niczym pióra kruka, czekał i czekał w długiej kolejce, aż w końcu mu się znudziło i postanowił na własną rękę odnaleźć smoka. Przechodnie wskazali mu dobrze znaną im wszystkim drogę, po której co tydzień odprowadzano jedną dziewicę potworowi na pożarcie. Po krótkiej wędrówce stanął przed ogromną jamą. Nie musiał długo czekać, aż bestia wychynie ze swej pieczary.
- Czego tu szukasz, nędzny śmiertelniku? – Ryknął smok, kiedy tylko go ujrzał.
Ten tylko rozszerzył oczy w zdumieniu. Bał się odpowiadać. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, z jaką poczwarą próbuje się mierzyć. Przełknął ze strachu ślinę, obserwując złote oczy z pionowymi źrenicami, lustrujące go centymetr po centymetrze.
- Zazwyczaj od razu zjadam ludzi, którzy przychodzą pod mą jaskinię - rzekł smok przyjrzawszy mu się dokładnie. - Ale ty mi się, chłopczyku podobasz. – Uśmiechnął się, obnażając długie, ostre kły. - Więc Ciebie najpierw ZGWAŁCĘ!
Młodzieniec cofnął się kilka kroków z przerażeniem. Nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Toż to kpina! Ta poczwara sobie z niego jawnie drwi! Jak śmie?! Nie pozwoli na to!
- Nie obawiam się ciebie - rzekł nieco drżącym głosem, a jego wątłe ciałko zadrżało nieco. - Stań do walki, bestio!
- Już my sobie zaraz powalczymy! - Zaśmiał się smok i zanim chłopak się obejrzał, już tkwił w wielkiej łapie potwora.
Nie zważając na jego protesty, złotooka bestia zabrała go do swojej pieczary. Szli i szli, bo jaskinia była bardzo głęboka, a wszechobecna ciemność tylko zwiększała jego strach. W końcu jednak smok zatrzymał się, a wnętrze samoistnie rozświetlone zostało blaskiem pochodni. Przyjrzał się chłopcu, by w chwilę później postawić go na ziemi.
- Jeśli będziesz grzeczny, to nie przykuję cię do ściany. - To rzekłszy, wskazał potężnym pazurem na kajdany przymocowane do skały za plecami księcia.
Tamten skinął głową, a ledwo smok go puścił, zaczął cofać się krok za krokiem. Co teraz ma się z nim stać? Po co w ogóle ruszał na tę wyprawę? Mógł teraz z uśmiechem zamiatać kuchnie, a tu proszę - wpadł jak z deszczu pod rynnę.
Coraz większa nadzieja rodziła się w jego sercu, ponieważ smok zdawał się nie dostrzegać jego powolnej ucieczki. Kiedy zrobił jednak jeszcze kilka kroków w tył, bestia odwróciła się.
- A dokąd ty się wybierasz, chłopaczku? - Zapytał zastępując mu drogę. - Chyba jednak będę musiał przykuć Cię do tej ściany - zaśmiał się, po czym jak powiedział, tak zrobił.
Chłopak patrzył z przerażeniem jak ostry pazur bez jakiegokolwiek problemu rozcina jego skórzaną kapotę i koszulę.
- Nie! Nie rób tego! - Zawołał resztką sił, czując, że jest na skraju omdlenia.
Smok roześmiał się tylko. Przybliżył głowę na długiej, wężowej szyi do twarzy swojej ofiary, na co chłopak z przerażeniem zamknął oczy, jednak ostrych jak brzytwy zębów, poczuł na swoich ustach delikatny pocałunek.
Otworzył momentalnie oczy i zobaczył wyraziste rysy twarzy przystojnego mężczyzny. Jego długie, białe włosy, opadające do pasa, lśniły w blasku pochodni. Zimne, złote oczy, wpatrywały się z ciekawością w młodego bruneta. Mężczyzna, zdecydowanie wyższy i lepiej zbudowany od młodego księcia, mógł być od niego straszy najwyżej o pięć lat. Chłopak nie rozumiał tego. Skąd wziął się tutaj ten człowiek?
- K - kim…? - Próbował wykrztusić z siebie słowa, ale drugi osobnik mu w tym przeszkodził.
- Czyżbyś zmienił o mnie zdanie, kiedy przybrałem ludzką postać? - Książę od razu rozpoznał kpiący głos smoka, lecz i tak nie mógł się nadziwić temu, jak przystojny był ów mężczyzna. Szok sprawił, że nawet przestał się szamotać z łańcuchami.
Literature
Hikaru x Kaoru fan-fiction 2
The twins looked up at the tv screen quickly once something loud had scared them.
"Oh no! Hikaru! you wasted my last life!!" Kaoru said
"Well now it's my turn!" Hikaru said as he jumped over the back of the couch and took the controller from Kaoru.
"dang it i was enjoying that..." Kaoru thought to himself as he looked up at the screen waiting for Hikaru to start playing.
Hikaru started playing, not earning as many ponts as kaoru but knew that he would make it further into the game, seeing as how he made Kaoru loose a couple lifes.
Kaoru Decided it was his time for payback. Kaoru slowly leaned in and lightly kissed Hikaru's neck.
"K-Kao
Literature
The Crash Chapter 2
Well, thought Hiroki, this is awkward.
Hiroki stared down at the brown headed boy, his head buried deep within his hands. He sat in the waiting room silently as doctors and nurses whipped passed, doing their daily jobs like nothing were wrong.
Without a sound, Hiroki sat in the empty seat next to him. The boy didn't move. He had absolutely no idea what to do, or even what to say. This is what I would be like he thought. If I still had feelings for him. He put the thought at the back of his mind. Those feelings were gone, and some accident wasn't going to bring him back.
So for a few minutes the two of them sat in silence.
Finall
Literature
Yaoi Story 7
Part 7
Colin! I screamed out his name as he fell over the side of the school building. I looked over the edge and he was hanging on the side of the brick building with both hands. We were on top of the roof of a two story school building. It was windy outside and a guy I hardly know is about to fall to his death.
H-help me, Pet! he said alarmed. I put my hands around his arms and tried to pull him back up, but his weight was much greater than mine and I couldnt budge him up even an inch.
I cant! I yelled at him, Youre too heavy! I squeezed tighter. He let go one of his han
Suggested Collections
Oto pierwsza część naszej wspólnej "pracy".
Mamy nadzieję, iż spodoba się jakiejś osobie.
Mamy nadzieję, iż spodoba się jakiejś osobie.
© 2010 - 2024 yaoi-hell
Comments12
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Ja też ce jesce! Ya-o-i! Ya-o-i! <skanduje pod domami autorek>